Ci zaś, którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana, Kajfasza, gdzie zebrali się uczeni w Piśmie i starsi. A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do pałacu najwyższego kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą, aby widzieć, jaki będzie wynik. Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli dwaj i zeznali: On powiedział: Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować. Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie? Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego: Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży? Jezus mu odpowiedział: Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich. Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje? Oni odpowiedzieli: Winien jest śmierci. Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili: Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?

Mt 26, 57-68

W obecnej sytuacji zagrożenia epidemiologicznego zauważyć można wiele odpowiedzialnych zachowań, które przyczyniają się do ograniczenia rozprzestrzeniania wirusa, ale daje się zauważyć również gorszą część zaistniałej sytuacji. W pewien sposób czuć w społeczeństwie używanie z większym natężeniem i częstotliwością zasady ograniczonego zaufania. Czuć w eterze nieufność względem innych, strach o własne życie.
W mojej rodzinnej miejscowości – małym miasteczku na Mazurach – doszło do pewnej formy nadużycia. Pewna dziewczyna, która złapała przeziębienie została od razu podejrzewana o bycie nosicielką koronawirusa. Dziewczyna, jak powiedziała, przeważnie choruje w tych miesiącach, ponadto od razu poszła z tym do lekarza, który nie stwierdził żadnych objawów, które wskazywałyby na panującego wirusa. Plotki też mówiły o kontakcie z osobą z tego samego osiedla, która była przed jakimś czasem we Włoszech.
Ludzie sami nadali sytuacji taki obrót wcale nie pytając „głównych bohaterów”. Czy to w poszukiwaniu sensacji, w obawie przed zagrożeniem?
W rozważanym przez nas tekście czytamy o Jezusie oskarżanym przed arcykapłanem. Pytają go o to kim jest? Czy przyznaję się do bycia Synem Boga Żywego? Czuć w tym fragmencie to napięcie. Arcykapłana i pozostali tak jakby czekają na rozwój sytuacji, na szybsze oskarżenie Jezusa jako tego, który podważa ich fundamenty, który mówił innym, że prawo nie istnieje dla samego prawa, ale dla miłości człowieka i Boga. Każdy widział w tym wszystkim tylko swój interes. Sąd nad Jezusem w oczach arcykapłana oraz reszty był już przepełniony przyszłościowymi rozważaniami nad Jego dalszymi losami. Spowodowane mogło to być strachem, obawą przed zniszczeniem czegoś co pielęgnowane było tak długi czas.
Nikomu nie przyjdzie łatwo zanegować czegoś nad czym pracował i czym żył przez bardzo długi czas, więc jeśli przyjdzie ktoś zagrażający temu jest całkiem naturalnym, że nie będziemy pałać entuzjazmem. Nie chcę usprawiedliwiać tutaj kapłanów, ale właśnie wydaję mi się, że ich zachowanie było całkiem naturalne, zachowawcze. W tym miejscu chciałbym nawiązać do słów z Ewangelii Jana z 19 rozdziały z wersetu 28, które są hasłem dzisiejszego nabożeństwa pasyjnego. „Potem Jezus powiedział: Pragnę”.
Często w swoich poczynaniach nie jesteśmy świadomi jakiego znaczenia nabiorą wymawiane przez nas słowa. Mogą one przecież zostać przekręcone, może zostać coś do nich dodane, odjęte. Rezultat może być podobny do tego jaki miał miejsce w sytuacji przedstawionej na początku. Jezusa również osądzono nie rozumiejąc Go, może nawet nie chcąc rozumieć tego co chcę powiedzieć. Oskarżono Go może tylko w obawie przez zagrożeniem swojego życia, światopoglądu, porządku? Jednak Chrystus później na krzyżu wypowiada słowa „Pragnę” i „Wypełniło się”. On wiedział, że wszystkie zdrady, oskarżenia i przemoc to konsekwencja tego co dla nas zrobił. To pokazuję tylko bardziej jak jesteśmy grzeszni, jak często nie rozumiemy miłości wobec Boga i innych ludzi.
Dla mnie te słowa nawołują do pokory, podkreślają znaczenie tego uczucia, które mamy gdy dowiadujemy się po jakimś dłuższym czasie, że nie mieliśmy racji albo kiedy przypominamy sobie swoje niechlubne, a nawet wręcz głupie, krzywdzące zachowania z przeszłości. Chrystus tymi słowami pokazuję, że ceni pokorę, ceni skruchę. On umarł dla wszystkich, którzy w Niego wierzą, wierzą w to, że zbawił nas swoją śmiercią. Nie patrzy na wszystkie przeszłe grzechy i występki, ale patrzy na wiarę grzesznego człowieka.
Można powiedzieć, że tak jak sądzimy tak również chcą, aby nas sądzono. Niejednokrotnie zdarza się ludziom oceniać kogoś lub coś już po samym wyglądzie i szczątkowych informacjach. Zdarza się wyprzedzać fakty, spekulować często o przyszłości i czyimś usposobieniu w czarnych barwach – skreślając jakiekolwiek dobre intencje, dobry rozwój wydarzeń. Można by powiedzieć, że duchowo zbroimy się przeciwko innym. Wydaję mi się, że cechą wspólną tego typu zachowań jest strach, strach przed nieznanym, często bowiem boimy się zagrożenia ze strony przełożonego, a już na pewno kogoś obcego.
Od dzieciństwa słyszymy, żeby uważać na obcych, nie wpuszczać ich do domu, nie rozmawiać z nimi. Straszono tym, że obcy zawiną nieostrożne dzieci w dywan i uprowadzą, tym żeby nie chodzić samotnie do lasu bo ktoś nas uprowadzi. To chyba naturalne, że boimy się czegoś niepewnego, nieznanego. W teraźniejszej sytuacji również boimy się, mimo wszystkich komunikatów i opinii lekarzy, specjalistów zawsze pozostaje garstka strachu i niepewności.
Życie jak widać potrafi zaskakiwać na każdym kroku, potrafi wzbudzać w nas strach. Niejednokrotnie my poddajemy wydarzenia z życia sądowi, korzystając z niewielkiej puli informacji, bojąc się nieco o swoje życie, pracę, zdrowie. Jednak czymś pewnym dla nas – chrześcijan powinny być obietnice złożone nam przez Chrystusa – obietnice zbawienia, życia wiecznego. Jezus nie zostaje zrozumiany przed sądem, przed ludem. Niektórzy rozumieją co się stało dopiero w momencie śmierci Chrystusa. Swoim życiem Jezus pokazuje, że ponad sąd, ponad prawo i obyczaje, że ważniejsze jest „prawo” miłości. Miłości, którą Bóg okazuje względem ludzi i miłości, która powinna być naśladowana przez ludzi wobec siebie nawzajem.
W tym czasie pasyjnym podkreśla nam to znaczenie śmierci na krzyżu Chrystusa, ale i tego jaką postawę miał przed tymi wydarzeniami. Wskazał nam, że nawet czyniąc dobro, nawet nie robiąc nikomu krzywdy, a nawet siedząc cicho możemy często narazić się komuś, możemy być pochopnie, ale nieodwołalnie oskarżeni.
Myślę, że z tego rozważania można wyodrębnić dwa ważne wątki. Po pierwsze: Jak łatwo wpadamy w „spiralę nienawiści i podejrzeń”, i że jako chrześcijanie powinniśmy emanować jednak miłością do bliźniego zajmując stanowcze stanowisko przeciwko czyjejś krzywdzie i nędzy zapobiegając w ten sposób wypaczeniom takim jakie na przykład były przedstawione w powieści Franza Kafki „Proces” – w której główny bohater zostaje pewnego dnia zabrany przez funkcjonariuszy państwowych właściwie za nic. Nie wie do końca jaki jest powód, ale żyje w świecie donosów i niepewności, strachu. Są to tam narzędzia władzy do utrzymywania dyscypliny.
Po drugie: myślę, że miłość płynąca ze słów Chrystusa – „Pragnę” powinna odwoływać się do naszej wiary. Żebyśmy mieli tyle wytrwałości, żeby nawet w sytuacji niepewności i strachu móc pokładać nadzieję w wierze w Boga. Pragnąc jego Świętego Słowa, pragnąc miłości do Boga i do innych ludzi, która przełamuje strach i niepewność. Abyśmy chcieli, żeby wypełniała się miłość, wiara i nadzieja, aby to wszystko było ostoją pokoju w trudnych czasach i nie tylko. Przeto chciałbym życzyć wam i sobie, żebyśmy byli zawsze spragnieni Miłości Chrystusowej, mogli się nią dzielić z innymi. Jest to skarb, którym powinniśmy się dzielić, jedną z niewielu pewnych rzeczy w tym świecie – dla nas wyznawców Jezusa Chrystusa, Naszego Zbawiciela.
Amen.

Łukasz Aścik, student teologii ChAT
Warszawa, 26.03.2020 r.