5. Niedziela Czasu Pasyjnego – Judica

Dlatego też Jezus, aby uświęcić lud własną krwią, cierpiał poza bramą miasta. Wyjdźmy więc Mu na spotkanie poza obóz, biorąc na siebie Jego pohańbienie. Nie mamy tu przecież trwałego miasta, ale poszukujemy przyszłego.

Hbr 13, 12-14 

Drogie siostry i drodzy bracia w Chrystusie!

Jeśli zajrzeliście dziś rano do książeczki lub aplikacji „Z Biblią na co dzień” to oprócz tekstów biblijnych, jakie zostały wylosowane na 29 marca 2020 roku możemy tam znaleźć krótkie rozważanie, w którym opisany został obrzęd praktykowany w świątyni jerozolimskiej w Dniu Przebłagania (czyli święto Jom Kippur). Tego dnia, w jedno z największych świąt żydowskich, kapłani wybierali dwa kozły, które miały zostać złożone w ofierze. Krew jednego z nich była zanoszona przez kapłana do miejsca najświętszego – odgrodzonego zasłoną, w którym stała Arka Przymierza – gdzie była składana jako ofiara dla Boga. Kiedy kapłan już to zrobił, wówczas podchodził do drugiego kozła, kładł na nim swoje ręce i wygłaszał modlitwę, w której przenosił na niego winy całego ludu. Następnie wyznaczony człowiek musiał wyprowadzić tego kozła za świątynię, za bramę, za miasto, i tam, już na pustyni miał dokonać jego spalenia. Tak, by nic już nie przypominało o grzechu ludu. I pomimo tego, że Ci wszyscy ludzie zdawali sobie sprawę z tego wszystkiego, że ta wiara przebłagalna za grzech niestety będzie musiała być powtórzona. Pomimo tego, że wkładali w nią na pewno wiele żalu, pokuty. Jednak niestety później czekali do następnego momentu, kiedy to znowu musieli Boga przebłagać i składać nową ofiarę.

Tekst, nad którym się tu pochylamy znajdujemy w Liście do Hebrajczyków. Nie wiadomo, kto był adresatem tego listu. Nie ma jednej, konkretnej osoby, którą można byłoby za taką uznać. Ale wczytując się w niego całościowo można uznać, że był napisany do chrześcijan, którzy byli pochodzenia żydowskiego. Do ludzi, którym bliskie były instrukcje, zwyczaje świątynne oraz oczywiście żydowskie kapłaństwo. Dodatkowo z treści listu można wywnioskować, że nie byli oni świeżo nawróconymi chrześcijanami. Wiedzieli, z czym wiąże się bycie chrześcijaninem w tamtym czasie. W obliczu trudów prześladowania, byli narażeni na ryzyko zniechęcenia, bierności, a nawet porzucenia wiary. Jeśli zaś chodzi o samą treść listu, to autor stara się w nim uspokajać hebrajczyków. Bardzo często odnosi się do treści i motywów zaczerpniętych ze Starego Testamentu, stara się podkreślać i przekonywać o tym, że Jezus jest doskonałym objawieniem Boga, że jest wypełnieniem tego, co Bóg w przeszłości obiecał ludziom i co po części już zrealizował. Można przeczytać, że Jezus przewyższył Mojżesza, proroków, aniołów. Jezus jest Synem Boga, który jest ponad wszystkimi legendarnymi postaciami, jakie znają ze Starego Testamentu – Jezus nazywany tu jest arcykapłanem. Wszystko, co znali „w swoim poprzednim życiu” zyskuje nowe znaczenie.

List ten ma motywować pierwszych chrześcijan do pielęgnowania swojej wiary. Pomimo trudności jakie ich spotykają. W kontekście całego listu, również My potrzebujemy takiej motywacji. W momencie, kiedy nie możemy się spotykać z innymi chrześcijanami. Kiedy przeżywamy nasze chrześcijaństwo w domowym zaciszu. Kiedy być może mamy wrażenie, że została nam odebrana taka część naszego życia, której posiadania dotychczas nie docenialiśmy. Kiedy kontakt z innymi chrześcijanami mamy wyłącznie przez Internet czy telefon. Nam również może się przydać takie motywowanie do wiary w dzieło Chrystusa.

Właśnie o tym, co Chrystus zrobił dla nas na krzyżu, jest tekst, który jest podstawą tego rozważania. Opisuje konsekwencje, jakie to za sobą niesie. Jest tu mowa o tym, że Jezus poświęcił siebie, przelał swoją krew za innych ludzi. Za każdego z nas. Nauczyciel z Galilei umierając na krzyżu doświadczył kary, jakiej podlegali przestępcy – kary śmierci, wykonanej poza granicami miasta, „poza obozem”. Śmierć Chrystusa była śmiercią przestępcy i grzesznika, by w ten sposób mógł uświęcić swój lud, wspólnotę nowego przymierza. Ta nowość wydarzenia Chrystusa ma też swoje konsekwencje dla tożsamości chrześcijan. Nie można być związanym ze starotestamentowym porządkiem zbawienia a jednocześnie być związanym z arcykapłanem nowego przymierza, bo oznacza to odrzucenie nowości wynikającej z wypełnienia się w nim tego, co zapowiadały ofiary starotestamentowe. Chrześcijanin, chcący żyć w łączności ze Zbawicielem, musi do Niego wyjść, udać się – mówiąc obrazowo – właśnie poza obóz. Wierzący nie mogą pozostać bierni, lecz na drodze swojej duchowej podróży też muszą podjąć pewien wysiłek. Inaczej mówiąc, nie mogą się zadowalać tylko tanią łaską, lecz na dar zbawienia powinni udzielić adekwatnej odpowiedzi. Owo wyjście poza obóz jest przekroczeniem granic, jest odważnym otwarciem się na zbawczą przyszłość. I właśnie ta zbawcza przyszłość, ta eschatologiczna perspektywa przyszłego życia w Królestwie Bożym u boku Jezusa jest celem i powodem, dla którego Jezus oddał swoje życie za każdego z nas. On stał się kozłem ofiarnym, wyprowadzonym poza miasto, żeby móc zmienić bieg historii świata.

Zatem dzisiejszy tekst zachęca nas, byśmy wyszli z bezpiecznego środowiska, byśmy wyszli z miasta, by podążać w stronę naszego zbawienia. Jednak czy pomimo tego, że siedzimy w domach, to możemy mówić, że czujemy się całkowicie bezpiecznie? Myślę, że wielu z nas ma w sobie wiele obaw. Sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, obecny sposób naszego funkcjonowania za bardzo nas nie uspokaja. Więc myślę, że to wszystko niejako samo nas motywuje – jeśli nie zmusza – do wyjścia ze swojego azylu. By w ten sposób starać się pielęgnować naszą wiarę. Byśmy pamiętali o perspektywie niesamowitej wieczności, jaką Jezus obiecał przygotować nam w niebie.

Dlatego zachęcam Was, byśmy wspólnie potraktowali to jako wyzwanie. Siedzimy pośród czterech ścian naszych domów, nie możemy spotykać się na spotkaniach chrześcijańskich, budować naszej wspólnoty na znane nam dotychczas sposoby. Ale możemy obecną sytuację potraktować jako wyzwanie na czas pasyjny oraz motywację do tego, by zastanowić się, dokąd tak naprawdę zmierzamy? Jaką mamy perspektywę? W jakim miejscu w swoim życiu jesteśmy? Czy faktycznie ufamy w to, że na końcu naszej drogi znajduje się początek tej w Królestwie Bożym? I czy to nas uspokaja?

Chrystus chce byśmy razem z nim zmierzali w kierunku Golgoty. Nie jest to atrakcyjny kierunek. Tam jest nieciekawie, tam jest dziwnie, ponuro. Ale tam jest źródło życia. Tam jest ofiara doskonała. Niepowtarzalna i przebłagalna, także za Twój grzech. I właśnie tam znajdziemy coś najważniejszego dla naszego życia – zbawienie w Jezusie Chrystusie.

Amen.

 

mgr teol. Grzegorz Fryda

Warszawa, 29.03.2020 r.