„Wielkich rzeczy dokonał Pan z nami, Przeto byliśmy weseli, a język nasz był pełen radości”
Przytoczony fragment drugiego Introitu na ostatnią niedzielę roku kościelnego wskazuje, że jest to dzień radości, nadziei i dziękczynienia za dzieła Boga. Może to wydać się zaskakujące, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że święto to zostało wprowadzone w 1816 roku na mocy dekretu gabinetowego Fryderyka Wilhelma III, króla Prus, dla upamiętnienia ofiar wojen napoleońskich. Stopniowo upowszechniło się ono i zaczęto obchodzić je także poza granicami Niemiec. Traktowane było jednak głównie jako wspomnienie zmarłych [niem. Totensonntag] – odpowiednik rzymskokatolickiego Dnia Zadusznego.
Polska nazwa „Niedziela Wieczności” zdecydowanie lepiej oddaje tendencję, która od jakiegoś czasu widoczna jest między innymi na gruncie niemieckim. Chodzi o odejście od koncentracji na pamiątce umarłych na rzecz wskazania na życie po śmierci, życie wieczne. Wynika to z przyjęcia założenia, że sama śmierć jako taka nie może być zwiastowana. Należy patrzeć na nią zawsze w kontekście tego, co ma nastąpić później. W rozumieniu chrześcijańskim stanowi ona jedynie swego rodzaju cezurę w życiu człowieka, oznaczającą przejście z jednego stanu w drugi.
Nie tylko introity, ale i czytania na tę niedzielę wyrażają jej optymistyczny, pełen nadziei charakter. Wyznaczone na ten dzień fragmenty ksiąg Izajasza i Objawienia św. Jana opisują nowe niebo i nową ziemię. To właśnie one są przedmiotem oczekiwania chrześcijańskiego, oznaczają uwolnienie od wszelkich ziemskich trosk i problemów, a zamiast tego mają zapewnić szczęście i dostatek, będące dla ludzi źródłem radości. Chrześcijanin nie oczekuje więc końca świata, jego zagłady, ale tego, co nowe, co zostało mu obiecane przez Boga.
Druga istotna myśl pojawiająca się także w przeznaczonych na tę niedzielę fragmentach, zwłaszcza w czytaniach z Ewangelii Mateusza, Łukasza i Marka to fakt, że ponowne przyjście Jezusa Chrystusa nadejdzie niespodziewanie. Człowiek nie jest w stanie go przewidzieć, dlatego jak panny czekające z lampami na pana młodego, czy jak zarządca opiekujący się majątkiem, cały czas ma być na nie przygotowany. Choć na pierwszy rzut oka budzi niepokój, myśl ta napawa jednak także optymizmem: nie wiedząc, kiedy nastąpi koniec naszego życia, mamy świadomość, że kiedy on już nastąpi, Bóg nie będzie oczekiwał od nas gotowego, ukończonego produktu. Choć często nie potrafimy tego dostrzec, każde życie, które się kończy, jest w oczach Boga kompletne i spełnione. Do nas należy obowiązek pozostania czujnymi, oczekiwania na Niego – co oznacza, że każdy dzień, każdą chwilę należy przeżyć zgodnie z Jego wolą, kierując się przede wszystkim miłością.
Widzimy więc, że myśl o końcu życia ludzkiego jest w Niedzieli Wieczności obecna. Równocześnie właśnie taka perspektywa jaką proponują nam przeznaczone na nią teksty biblijne pozwala we właściwy sposób spojrzeć na śmierć. Jej pojmowanie zmieniało się przez wieki. W pierwotnym chrześcijaństwie widziano w niej koniec cierpienia i życia na ziemi, wiodący do upragnionego zbawienia. W średniowieczu, w związku z nękającymi ludność zarazami, stała się powszechna i traktowana była jako stałe zagrożenie. W końcu zaczęto widzieć w niej nie kres, ale kulminację wszelkiego cierpienia, największą tragedię człowieka. Obecnie mimo tego, że mamy do śmierci znacznie mniej uduchowiony stosunek. Ze względu na coraz lepsze zrozumienie procesów zachodzących w ciele człowieka i to, że potrafimy im coraz skuteczniej zapobiegać, postrzegamy śmierć mniej mitycznie. Nasze spojrzenie nie jest jednak pozbawione wymiaru duchowego i strach przed nią wciąż nam towarzyszy. Rozmyślanie na jej temat nie ma nas przed nią ocalić, ale wyzwolić się od widzenia w niej ostatecznej katastrofy człowieka. Pozwala zobaczyć w niej właśnie graniczne wydarzenie, na drodze do obiecanej przez Boga nowej ziemi i nowego nieba.
Główną myślą, towarzyszącą Niedzieli Wieczności jest więc wszechmoc Boża. To Bóg stwarza nowe niebo i nową ziemię. To on daje nam swoją obietnicę, której możemy zaufać, ponieważ On zawsze dotrzymuje słowa. W swojej dobroci dzieli on się z nami swoją wiecznością i pozwala w niej uczestniczyć. Życie ludzkie na ziemi nie jest wolne od cierpienia. To właśnie w nich jednak realizuje się moc Boża. Stając w obliczu trudnych dla nas sytuacji właśnie w Nim pokładamy nadzieję, na Niego możemy się zdać. To, że rok kościelny kończą pełne optymizmu i nadziei rozważania zawdzięczamy właśnie temu.
Ewa Sojka