MFparafiaOd lat, w czerwcu z okazji Święta Wniebowstąpienia Pańskiego organizowane jest Święto Parafialne. W tym roku wybrano na świętowanie niedzielę 1 czerwca, czyli dokładnie w Dzień Dziecka. Nie mogliśmy więc nie skupić się na naszych najmłodszych.

Przygotowania i ustalenia trwały od kilku tygodni:

Ewa: Trzeba koniecznie zaangażować młodzież. Muszą poczuć się potrzebni i nauczyć się opiekowania młodszymi. Poprosimy Pawła o pomoc w wytyczaniu boiska. Trzeba jeszcze pomyśleć o ruchu drogowym i organizacji parkingu.

Iza: Mogę pomóc w przygotowaniach. Chętnie zajmę się stolikiem z ciastoliną. Przyniosę obrane truskawki do gofrów.

Angelika: Załatwię siatkę do badmintona, linę do przeciągania i jak się uda to wielkie bańki mydlane.

Emilka: Ja mogę zająć się stanowiskiem zręcznościowym – rzucaniem do celu obręczami, piłkami, kasztanami.

Włodek: Mówcie tylko co trzeba. Przyjadę na pewno.

Małgosia: Przyniosę ciasto do gofrów i mogę objąć stanowisko malowania na płocie. Papier, farby pędzle – wszystko mamy. Przygotuję dodatkowo krzyżówkę i kartę do stempelków.

Kasia: Mam fajne gry planszowe, możemy zrobić stoisko z magnetyczną układanką.

Ania: Fajnie byłoby, żeby konkurencje były przewidziane dla dzieci różnych wiekowo. Mogę wspierać wypiekanie gofrów. Mam gofrownicę.

Dagmara: Co potrzebujecie? Ja mogę też stanąć przy “Gofrowisku” przyniosę porcję gotowego ciasta.

Jurek: Ja przywiozę szczudła, plansze do malowania na płocie, woreczki z grochem, obręcze do Hula-Hop i ręcznie robioną ciastolinę w wielu kolorach.

Ewa: poprosimy o pomoc studentów Chat-u, a konferansjerkę zgodziła się poprowadzić Ela Byrtek – katechetka z Parafii Świętej Trójcy. Kupiłam już część drobiazgów na nagrody. Sprawdzaliście może jaka ma być pogoda?

Paweł: Przygotujmy wcześniej zaproszenia, wyślemy je do zaprzyjaźnionych Parafii Warszawskich. W sobotę musimy się spotkać na roboczo, przygotować różne stanowiska.

W sobotę pojawiło się sporo osób chętnych do pracy. Byli wśród nich studenci i młodzież. Gdy jest więcej osób, to praca szybko postępuje, jest wesoło i udaje się zrobić wszystko to, co zaplanowaliśmy. Patrzyliśmy z niepokojem na niebo. Nie wiadomo, jak to jutro będzie. Byle tylko nie padało! Sprawdziliśmy zasięg kabli. Sebastian i Mateusz zrobili próbę nagłośnienia. Trzeba jeszcze skosić trawę. Wkopanie słupków do siatki badmintona okazało się być nie takie łatwe. Wytyczyliśmy taśmą sektory do poszczególnych konkurencji. A niezależnie od prac plenerowych, w domu parafialnym też wiele się działo. W kuchni praca wrzała. Panie (Łucja, Kornelia, Ula i Ania) kroiły sałatki. Rozchodziły się smakowite zapachy. W sali pompowano balony i przygotowywano krzesła i stoły. Atmosfera – jak w ulu.

Wreszcie niedziela, 1 czerwca. Święto Parafii i Dzień Dziecka! Spoglądamy w okno: uff- ulga. Jest słoneczko! To chyba będzie dobrze. Wszyscy pojawiają się dużo wcześniej przed nabożeństwem. Każdy próbuje dopiąć swoje zadania na ostatni guzik. Biegamy więc z farbami, piłkami, koszami. Panowie (Adam, Pawły, Piotr) rozstawiają grilla. Powoli zaczynają się zjeżdżać samochody. Przez otwarte okna słychać rozśpiewujący się chór. Patrzymy z troską na znikające miejsca postojowe. Musimy je dobrze wykorzystać. Ruchem kierują w przemyślany sposób nasi dyżurni “Parkingowi” (Paweł, Bogusław, Krzysztof). Mają nawet przygotowane tekturowe lizaki i pomarańczowe kamizelki i czapki. Między kościołem a domem parafialnym rozstawiony jest już namiot, stoły i krzesła. Panie wynoszą naczynia i wszystko wygląda tak jak miało być – perfekcyjnie.

Wreszcie odzywają się dzwony. Wszystko cichnie i zapełniają się ławy w kościele. Po porannej krzątaninie odnajdujemy spokój i radość. Słuchamy chóru wzmocnionego śpiewem dzieci.

*                *              *

Dzwony na zakończenie nabożeństwa wyznaczają dla wszystkich wolontariuszy start na stanowiska na łące. Okazało się, że nie wszystkie dzieci mogły wytrzymać próbę czasu i kilkoro młodszych hasało już po trawie, próbując odgadnąć na czym mają polegać zadania. Z zaciekawieniem obserwowaliśmy, ile przyszło dzieci, czy nasze przygotowania na większą skalę nie będą przypadkiem przerostem formy nad treścią.

Ale nie! Za chwilę aż się zaroiło od dzieci. Łąka pełna radosnych buziek. Młodzież na swoich stanowiskach. Na punkcie startowym Emma i Marta. Tu rozdawane są karty do zdobywania stempelków i przyklejane są naklejki z imionami. Wszyscy możemy poczuć się dziećmi i nawet poważni dorośli noszą dziś naklejki z imionami : Ela, Iza, Kasia, Jurek… Wszystko gra. Pani Ela przez mikrofon rozpoczyna powitaniem naszych najważniejszych gości – czyli Dzieci.

 

– Plose Pani, a cy ja moge coś namalować?

– To nie może być tak, że mojemu młodszemu bratu udało się ułożyć tę magnetyczną układankę a ja się już tak długo z nią męczę. I nie mogę! To nie do wiary!

– a cy u Pani tes są stempelki? A cy moge jesce jeden?

– A jak zbiolę wsystkie stempelki do Arki to dostanę naglodę?

– A czy ja mogę sama postawić stempelek?

– Muszę wbić tego gola, no muszę! Teraz mi się uda!

– Idziemy na gofry? ja już zjadłem 3! ale idę jeszcze raz. Są pyszne!

– Ja pierwszy doniosę to jajko na łyżce do samej mety!

– Ja też chcę strzelać z łuku!

– A cy mogę jesce raz zdobyć stempelek? lobię juz dlugą lundę!

-Teraz ja!

 

W promieniach słońca mieni się nasza parafialna łąka prawdziwym gwarem, śmiechem i radością, i to wszystko… w centrum miasta. Aż chciałoby się zatrzymać tę chwilę na dłużej. Udaje się to niektórym w obiektywie. To nic, że sporo pracy nas to kosztowało. Nie szkodzi, że zmieniam chyba 50-ty arkusz papieru na płocie, bo chętnych do malowania jest cały czas sporo. Opodal stolik Izy – cały czas cieszy się zainteresowaniem najmłodszych. Kątem oka widzę jak powstają ślimaki i inne kolorowe stworki. Do gofrów ustawiła się całkiem spora kolejka, a obok Grzegorz pokazuje eksperymenty z ciekłym azotem. Jestem pełna podziwu dla Włodka, który cały czas klęczy, żeby łatwiej mniejszym dzieciom wyjaśnić jak się napina łuk. I co chwilę słychać, jak piłka uderza w bramkę na której stoi Szymon. Niektóre strzały są prawdziwymi “petardami” i nie zawsze udaje się je obronić. Obok dzieci noszą woreczki grochu na głowie, a w oddali próbują rzucać obręcze i bawią się w kręgle. W tych rejonach pomaga Ludwik. Wszystko aż huczy i się śmieje. Aż chce się zanucić starą obozową pieśń: “Radość, radość, radość, mają Ci których Panem jest Bóg.”

Przy tak dużej sprawie są też małe wpadki. Wylał się płyn do baniek mydlanych. Miały być takie piękne , duże i kolorowe… Mieszanina zawodu ale też cudownego uśmiechu w oczach Angeliki oddają wyraz bezsilności i jednocześnie wyrozumiałości dla dzieci. Kolejną wpadką jest za mało ciasta do gofrów. Pastorowa Ania – wielokrotnie biegła do domu dorabiać kolejne porcje, aż do skończenia zapasów mąki… Widocznie musiały być bardzo smaczne!

Wyproszone w modlitwach słoneczko nas nie zawiodło. Ogromnie cieszymy się z gości z Parafii Świętej Trójcy i z Parafii Ewangelicko-Reformowanej. Dziękujemy wszystkim organizatorom, wolontariuszom i młodzieży za wielki wkład w tak piękne świętowanie.

Nie wszystkich zaangażowanych  udało mi się w tym krótkim tekście z imienia wymienić.
Im również należą się serdeczne podziękowania. Pani Telimena, Basia, Karolina, Jola, Łucja…. – wszyscy trochę zmęczeni, ale z poczuciem wielkiej satysfakcji. Jesteśmy pewni, że za rok zrobimy to jeszcze lepiej :).

Małgosia Weigle