W dniach 5-15 lipca bieżącego roku młodzież z parafii warszawskich i parafii radomskiej już po raz trzeci spędzała czas na obozie w Sorkwitach. Nad ich bezpieczeństwem i spędzanym czasem czuwała uwielbiana przez wszystkich kadra w składzie: Maria Tomaszewska, Adrian Lazar oraz ksiądz Marcin Kotas.
Poza kąpielami w jeziorze, których nie potrafiliśmy sobie odmówić, nasza Kadra zorganizowała nam wiele bardzo ciekawych zajęć – graliśmy we „flagi”, odbyliśmy wycieczkę dookoła jeziora, a także wybraliśmy się do Mikołajek do parku wodnego w hotelu Gołębiewski. Najlepiej wspominamy jednak zajęcia pobudzające naszą kreatywność – malowanie za pomocą rąk i stóp, przygotowywanie flag naszych drużyn, tworzenie własnej plaży z różnych surowców, takich jak mąka, sznurki i farby, oraz tworzenie na piasku zwierząt ze znalezionych w okolicy przedmiotów, których użyczyła nam matka ziemia – między innymi wilka, motyla, psa czy warana z Komodo. Były również wybory Miss i Mistera obozu, składające się dla pań z autoprezentacji, zaś dla panów z konkurencji siłowych i sprawnościowych, a także – dla obu płci – z wywiadu w postaci dziesięciu pytań.
W tym roku, tak jak w poprzednim, jeden dzień należał do nas – był to Dzień Obozowicza. Wybraliśmy spośród siebie tymczasową kadrę i sami organizowaliśmy sobie czas – oczywiście pod czujną obserwacją naszych opiekunów. Odgrywaliśmy scenki ze znanych filmów i seriali, a także uprawialiśmy sporty. Nasi przedstawiciele poprowadzili tego dnia nawet wieczorne rozważanie, które odbywało się codziennie. Rozmawialiśmy na różne zajmujące i niejednokrotnie kontrowersyjne tematy, związane z myślą przewodnią „Młody chrześcijanin w XXI wieku”.
Warte wspomnień jest również pożywienie, które przygotowywały dla nas panie z sorkwickiej parafii – wszystko było przepyszne, zawsze gotowe na umówioną godzinę. Nie raz i nie dwa udawaliśmy się do kuchni z prośbą o dokładkę. Zdrowe powietrze i ciągły ruch sprawiał, że apetyt nam zawsze dopisywał.
Nie zabrakło także pożegnalnego ogniska, połączonego z grillem, tańcem i karaoke. Ostatniego wieczoru tuż przed ciszą nocną udaliśmy się nad jezioro, gdzie wypuściliśmy w niebo trzy lampiony. Widok ich oddalających się świateł nad taflą wody był magiczny i niezapomniany.
Wyjazd minął nam bardzo szybko – czuliśmy, że moglibyśmy pozostać w Sorkwitach jeszcze długi czas. Dzięki naszej kadrze obóz był bardzo interesujący i wiemy, że chcielibyśmy pojechać na niego także w przyszłym roku.